Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Liderzy
Wraz z utratą kontroli nad kolejnymi terytoriami w Afganistanie, wielu talibskich bojowników - w tym prawie całe najwyższe dowództwo - ostatecznie uciekło na pogranicze afgańsko-pakistańskie, skąd następnie wielu z nich znalazło bezpieczne schronienie w Pakistanie, w rejonach nie znajdujących się pod pełną kontrolą władz centralnych. Północno-zachodnią część Pakistanu zamieszkiwały dziesiątki tysięcy afgańskich Pasztunów (tej samej grupy etnicznej, z której wywodzą się talibowi). Główne miasto tego rejonu Peszawar było położone ok. 8 godzin jazdy samochodem od stolicy Afganistanu, Kabulu.
Po ucieczce przed amerykańskimi bombardowaniami pod koniec 2001 roku talibskie oddziały przybyły do Pakistanu w strzępach, bojownicy byli rozproszeni i zdemoralizowani. Czołowi przywódcy talibów poinformowali swoich towarzyszy, aby trudny czas przeczekali w ukryciu i oczekiwali na jakikolwiek kontakt, gdy tylko będzie można ustalić plan działania. Niektórzy talibowie byli już na tyle mocno pogodzeni z losem, że liczyli oni na współpracę z rządem Hamida Karzaja.
Znacząco osłabieni talibowie poczuli się znacznie pewniej po tym, gdy w styczniu 2002 r. amerykański generał Richard Myers, przewodniczący Połączonych Szefów Sztabów, powiedział, że wojska amerykańskie nie będą działać "jednostronnie" na ziemi pakistańskiej, a władze w Islamabadzie, które regularnie ogłaszały aresztowania członków Al-Kaidy uciekających z Afganistanu poinformowały, że nie potrzebują pomocy z zewnątrz.
Od początku 2002 r. pakistańskie władze zaczęły bawić się z Amerykanami w "kotka i myszkę". W styczniu 2002 r. prezydent Pakistanu Pervez Musharraf - w reakcji na niedawny atak islamistów na indyjski parlament w New Delhi - wygłosił niezwykle długie przemówienie telewizyjne do narodu. Przyparty do muru przez władze Indii i Amerykanów przypomniał społeczeństwu, że jego kampania przeciwko ekstremizmowi została zapoczątkowana wiele lat wcześniej i nie stało się to pod presją Ameryki. Obiecał, że Pakistan nie będzie już eksportować dżihadystów do Kaszmiru, zakazano działalności kilku organizacjom dżihadystycznym, w tym zamknięto ich obozy szkoleniowe. Ponadto pakistański przywódca poinformował, że medresy - szkoły religijne, w których talibowie cieszyli się sporym uznaniem - przestaną być ośrodkami ekstremistycznego nauczania i będą zreformowane. Miesiąc później Pervez Musharraf pojawił się w Białym Domu i został pochwalony przez prezydenta USA Gerge`a W. Busha za walkę z terroryzmem.
Faktem jest, że na początku 2002 r. pakistańska armia skoncentrowała swoje siły się w Waziristanie Północnym i Waziristanie Południowym, dwóch z siedmiu dystryktów tworzących półautonomiczne obszary plemienne Pakistanu, znajdujących się pomiędzy Północno-Zachodnią Prowincją Graniczną a na południu prowincją Beludżystan. Jednak pakistańscy żołnierze pełnili jedynie rolę defensywną, aby uniemożliwić talibom i ich sojusznikom wkroczenia do pozostałych części kraju. Istniał swobodny przepływ broni i ludzi między Waziristanem a afgańskimi prowincjami po drugiej stronie granicy.
Tak naprawdę pakistańskie władze unikały otwartej wojny przeciwko rodzimym talibom, obawiając się, że z pogranicza i Peszawaru konflikt rozleje się na cały kraj. Do tego obawiano się buntu po stronie wojskowych. Chociaż w pakistańskiej armii panował sekularyzm, od powstania armii w 1947 r. sprzymierzała się ona z twardogłowymi frakcjami religijnymi. Wielu oficerów uważało, że ich obowiązkiem jest obrona świata muzułmańskiego, jednak ich hasła były podważane przez fakt, że chociaż Pakistan został utworzony jako kraj, w którym schronienie mieli znaleźć muzułmanie z Azji Południowej, ciągle więcej muzułmanów żyło w sąsiednich Indiach.
Do tego wielu pakistańskich oficerów wojskowych odczuwało w mniejszym lub większym stopniu niezadowolenie z powodu "sprzedania się" Amerykanom i żywili urazę do Stanów Zjednoczonych za to, że porzuciły ich po afgańskim dżihadzie wobec Związku Radzieckiego, a dekadę później administracja Billa Clintona nałożyła sankcje na Pakistan za jego program jądrowy.
Dzięki schronieniu i otrzymywaniu z czasem potajemnej pomocy ze strony armii pakistańskiej — tej samej, która otrzymywała spore wsparcie finansowe od Stanów Zjednoczonych, w celu walki z Al-Kaidą — talibowie zreformowali się jako ugrupowanie partyzanckie.
Po 2001 r. talibowie zreorganizowali się w zdecentralizowaną sieć bojowników i dowódców niskiego szczebla upoważnionych do rekrutacji i znajdowania zasobów lokalnie w Afganistanie, podczas gdy wyższe kierownictwo pozostawało bezpiecznie schronione w Pakistanie.
Struktura organizacyjna talibów pozostała jednak w dużej mierze nienaruszona. Szura (lub rada konsultacyjna) nadzorowała rucj talibów na najwyższym szczeblu. Szura była podzielona na szereg komitetów funkcjonalnych zajmujących się kwestiami wojskowymi, propagandowymi, finansowymi, religijnymi, politycznymi i administracyjnymi. Komitety polityczne, wojskowe i religijne stworzono w pakistańskim mieście Kweta, gdzie przywódca talibów mułła Omar osiadł po obaleniu swojego rządu w Afganistanie. Z kolei siedziba główna komitetu finansowego znajdowała się w Karaczi, a komitety ds. propagandy i mediów działały głównie w Peszawarze.
Talibowie rozwinęli nielegalny mechanizm finansowania oparty na przestępczości i narkotykach, pomimo iż zakazywała im tego surowa ideologia islamska. Z czasem talibowie za pośrednictwem Al-Kaidy reaktywowali dawne źródła pozyskiwania funduszy w państwach arabskich, które w latach 80 XX w. pomagały finansować wspierany przez USA ruch mudżahedinów przeciwko Sowietom. Fundusze były zbierane przez szeroką i zróżnicowaną sieć islamską — biznesmenów z Karaczi, złotników z Peszawaru, saudyjskich naftowców, kuwejckich kupców i sympatyków dżihadu w pakistańskich służbach wojskowych i wywiadowczych.
Co istotne, talibów dość niespodziewanie zaczął aktywnie wspierać Gulbuddin Hekmatiar, były przywódca organizacji Hezb-i-Islami, zrzeszającej antysowieckich bojowników, której w latach 80. XX wieku USA i Pakistan powierzyły najwięcej pieniędzy i broni. Hekmatiar, gdyż żył na wygnaniu w Iranie był przeciwnikiem talibów. Zmienił swoje nastawienie po tym, gdy Stany Zjednoczone po zamachach z 11 września 2001 r. wywierały coraz silniejsze naciski na władze Teheranie, by te wyrzuciły go z kraju. Postanowił udać się na górzyste wschodnie tereny w Iranie i dołączył do talibów. Będąc już w Pakistanie obiecał mulle Omarowi dostarczenie wykształconych ludzi i sfinansowanie świętej wojny przeciwko Hamidowi Karzajowi i amerykańskim najeźdźcom.
Na korzyść talibów zadziałał fakt, że Amerykanie bardziej skupili się na wojnie irackiej. W maju 2003 r. amerykańskie władze ogłosiły zakończenie dużych operacji bojowych w Afganistanie, większość oddziałów bojowych została przeniesiona do Iraku. Dzięki temu talibowie, niemalże niepokojeni przez nikogo mogli skupić się na spokojnej odbudowie swych zdolności bojowych. Mułła Omar wysłał swojego zaufanego człowieka mułłę Dadullaha do madresów w Beludżystanie i Karaczi, aby zebrać rozproszonych podwładnych i znaleźć nowych rekrutów. Innym nakazano wykopanie broni, ukrytej w trudno dostępnych w górach Afganistanu. Rozpoczęto na pełną skalę przygotowania do prowadzenia walk partyzanckich.
W 2003 roku, gdy Amerykanie zaatakowali Irak, konfliktowi afgańskiemu nadano zupełnie nowy wymiar. Zagraniczni mudżahedini, którzy w latach 80. walczyli przeciwko radzieckiej okupacji Afganistanu, zaczęli wracać na pogranicze afgańsko-pakistańskie. Podobnie, jak 20 lat wcześniej, władze Pakistanu i służby wywiadowcze ISI postanowiły nie przeszkadzać bojownikom świętej wojny, skierowanej przeciwko okupantom sąsiedniego kraju.
Zagraniczni bojownicy wzmacniający szeregi talibów - pochodzący głównie z Pakistanu, Uzbekistanu, Czeczenii, różnych krajów arabskich, w mniejszym stopniu także z Turcji i zachodnich Chin - w swych działaniach postanowili być bardziej brutalni, niekontrolowani i ekstremalni niż ich lokalni sojusznicy. Pomogli również zmienić oblicze talibów z ruchu twardogłowych afgańskich studentów religijnych w luźną siatkę, obejmującą - oprócz rosnącej liczby zagranicznych bojowników - także niezadowolonych Afgańczyków i handlarzy narkotyków.
W latach 2003 i 2004 otoczenie pakistańskiego prezydenta Perveza Musharrafa zaczęło histeryzować na myśl o rosnącej indyjskiej obecności w Afganistanie. Szczególnie wielkie zaniepokojenie w Islamabadzie wywołało powstanie indyjskich konsulatów w Kandaharze i Dżalalabadzie, pasztuńskich bastionach, które Pakistan uważał za swoje historyczne ziemie. Co gorsza, prezydent Afganistanu Hamid Karzaj zaczął realizować intratne kontrakty z Indiami. Dla talibów wieloletni spór indyjsko-pakistański stał się idealną "pożywką", aby znaleźć coraz większą przychylność ze strony pakistańskich służb wojskowych i wywiadowczych.
Afgańscy i amerykańscy przedstawiciele władz coraz otwarciej mówili, że o ile Pakistan faktycznie walczy z Al-Kaidą na swoim terytorium, o tyle służby wywiadowcze ich kraju wspierają grupy islamistów w szkoleniu bojowników, którzy następnie są wysyłani w imieniu talibów do prowadzenia świętej wojny w Afganistanie. Władze w Islamabadzie przez dłuższy twierdziły, że nie są świadome istnienia w ich kraju talibskich obozów szkoleniowych. A faktycznie pakistańscy dżihadyści, prowadzący walki w Afganistanie szkolili się od pakistańskich oficerów w Kaszmirze. Ponadto zezwalano im spotykać się z doświadczonymi Arabami – głównie Saudyjczykami, Irakijczykami i Palestyńczykami – którzy uczyli młodych Afgańczyków tworzenia improwizowanych ładunkach wybuchowych i szkolili w planowaniu krwawych zamachach samobójczych.
Zalmay M. Khalilzad, ambasador amerykański w Afganistanie, publicznie oświadczył, że Pakistan nie zrobił wystarczająco dużo, by powstrzymać talibów i innych bojowników przed wykorzystywaniem obszarów przygranicznych Pakistanu jako baz operacyjnych i rekrutacyjnych. Ponadto ostrzegł, że jeśli Pakistan nie wykona zadania po swojej stronie granicy, siły amerykańskie będą musiały wykonać tę pracę za nich. Przedstawiciele NATO i USA w Afganistanie twierdzili również, że istnieją dowody na poparcie talibów ze strony przedstawicieli średniego szczebla pakistańskiego wywiadu ISI.
Wraz z narastającą zachodnią krytyką z czasem niektórzy pakistańscy urzędnicy rządowi zaczęli mówić wprost, że nie postrzegają talibów jako zagrożenia dla Pakistanu. Część z nich otwarcie twierdziła również, że talibowie mają uzasadnione politycznie aspiracje w Afganistanie. Pakistańscy politycy chcieli bardziej dla siebie przychylnych władz Afganistanu, a nie Hamida Karzaja, którego głównymi zwolennikami były Stany Zjednoczone i Indie, wróg numer jeden dla Pakistanu.
Pakistan od dawna postrzegał ruchy dżihadystyczne, takie jak talibowie, jako przeciwwagę dla indyjskich i rosyjskich oraz późniejszych amerykańskich wpływów w sąsiednim Afganistanie. Zachodni dyplomaci i przedstawiciele pakistańskiej opozycji informowali, że pakistańskie agencje wywiadowcze wspierali talibów, motywowanymi nie tylko islamskim zapałem, ale także wieloletnim przekonaniem, że ruch dżihadystyczny pozwala im wywierać większy wpływ na wrażliwą zachodnią flankę Pakistanu.
Mimo oporów ze strony wojskowych, prezydent Pervez Musharraf poważnie rozważał rozprawę z talibami, jednak obawiał się, że decydując się na przeprowadzenie wobec nich akcji militarnej sprowokuje protesty sojuszu twardogłowych islamistycznych partii politycznych, które wówczas były trzecim co do wielkości blokiem politycznym w pakistańskim parlamencie.
Niektórzy przywódcy plemienni z Waziristanu ciągli odmawiali wydania żyjących na kontrolowanych przez nich ziemiach członków Al-Kaidy. Ostatecznie znajdując się pod silną presją Ameryki, Pakistan po raz pierwszy w swojej historii zgodził się na ograniczoną inwazję na tereny plemienne, w wyniku czego zginęło kilkuset cywilów i żołnierzy. W regionie widziano amerykańskie helikoptery, podobnie jak amerykańskich szpiegów.
Bojownicy przy pomocy talibów i Al-Kaidy zemścili się dwoma próbami zamachu na prezydentaMusharrafa pod koniec 2003 roku. Ponieważ liczba ofiar cywilnych rosła coraz szybciej, wielu pakistańskich wojskowych odmawiało podjęcia dalszych walk.
Wiosną 2004 r. prezydent Musharraf zgodził się na podpisanie pokoju z przywódcami plemiennymi w Waziristanie. Ustalono, że w zamian za wydanych członków Al-Kaidy, pakistański rząd będzie przekazywał gotówkę. W ramach zawartego porozumienia Pakistan zlikwidował punkty kontrolne wokół spornych terenów, zwolnił zatrzymanych talibów, zwrócił skonfiskowaną broń i pojazdy oraz udzielił amnestii wielu bojownikom talibskim. Na wolność wypuszczony został m.in. były minister spraw zagranicznych talibów z czasów ich rządów w Afganistanie, mułła Wakil Ahmad Muttawakil, który został zatrzymany przez siły amerykańskie w 2002 roku.
Pakistański przywódca Pervez Musharraf po cichu zezwolił islamistom przejąć kontrolę nad Północno-Zachodnią Prowincją Graniczną i Beludżystanem, nie stawiając już dłużej większych oporów w wspieraniu talibów przez służby wojskowe i wywiadowcze swojego kraju. Obszar ten stał się magnesem dla napływu zagranicznych bojowników, którzy nie tylko kwestionowali władzę centralną na tym obszarze, ale nawet odbierali kontrolę lokalnym plemionom. Talibowie rozszerzali również swoje wpływy na sąsiednie regiony, gdzie propaganda była rozpowszechniana w prywatnych stacjach radiowych oraz poprzez zakładanie sieci szkół religijnych i dystrybucję płyt CD i DVD.
Czołowi przywódcy afgańskich i pakistańskich talibów zaczęli prowadzić na pełną obozy szkoleniowe w różnych częściach 500-kilometrowych obszarów plemiennych, od Beludżystanu na południu do centrum północnego i południowego Waziristanu oraz dalej na północ do Bajaur. Talibowie bardzo szybko rozbudowywali swoje siły do walki z wrogiem w Afganistanie.
W efekcie nieprzemyślanych działań przez pakistańskie struktura plemienna w Waziristanie została zdewastowana, większość członków starszyzny plemiennej w ramach odwetu została zamordowana w związku z zarzucaniem im współpracę z rządem w Islamabadzie lub oskarżając ich o bycie amerykańskimi agentami. Ostatecznie po dokonaniu czystek talibowie wyszli na ulice, aby ogłosić powstanie islamskiego emiratu Waziristanu, północny Pakistan tak naprawdę stał się mini-państwem rządzącym przez islamistów.
Co więcej, Pervez Musharraf, aby powstrzymać wzrastające notowania opozycyjnych partii, na czele których stali Benazir Bhutto i Nawaz Sharif, w przeszłości już rządzący Pakistanem, zawarł sojusz z organizacją Jamiat Ulema-e-Islam, odpowiedzialną za zarządzanie szkołami religijnymi, zwanych medresami, w których często pierwsze kroki stawiali dżihadyści. Dla talibów to porozumienie oznaczało, że znacznie łatwiej będzie im pozyskać nowych rekrutów niż wcześniej.
W ciągu kilku miesięcy, gdy Pervez Musharraf podpisał rozejm z bojownikami, liczba ataków przeprowadzanych przez rebeliantów talibskich ukrywających się w Waziristanie, w sąsiednim Afganistanie wzrosła o kilkaset procent. Coraz bardziej pewni siebie talibowie urządzili mieszkańcom Afganistanu, ich władzom oraz stacjonującym tam żołnierzom NATO niewyobrażalne piekło.
Powyżej zaprezentowany został tylko fragment rozdziału Ucieczka talibów do Pakistanu pod koniec 2001 r. z historii talibów. Niebawem zostaną dodane kolejne informacje, które lepiej przedstawią historię organizacji założonej przez mułłę Omara. Za wszelkie literówki i inne błędy przepraszamy.